Z Teatrem Przez Pokolenia-Piwnica Na Wójtowskiej -

Idź do spisu treści

Menu główne:

Z Teatrem Przez Pokolenia-Piwnica Na Wójtowskiej

W KULTURZE I MEDIACH

Piwnica na Wójtowskiej aktora, scenarzysty i reżysera Ryszarda Ostromęckiego w Warszawie na Nowym Mieście, powstała jako pracowania twórcza w latach 1978 - 1980.Jej budowa była efektem pasji i pracy jednego człowieka, jego "inicjatywą prywatną". Swoją działalność rozpoczęła 13 czerwca 1980 r. W ciągu 30 lat działalności przedstawiła ponad 750 wieczorów - koncertów, w tym 25 premier teatralnych (estradowych), 21 premier muzycznych, 35 specjalnie przygotowanych programów z udziałem czołówki wykonawców polskich i zagranicznych, ogromną liczbę recitali wokalnych, instrumentalnych i monodramów cieszących się popularnością wśród mieszkańców stolicy i gości miasta.


Fragmenty Prologu :

(...)
" Odk
ąd pamiętam, w moim pokoju na ścianie wisiał plakat zapowiadający jeden z koncertów poetyckich według scenariusza mojego wuja, Ryszarda Ostromęckiego, twórcy legendarnej warszawskiej Piwnicy na Wójtowskiej. Spektakl, o którym mowa, nosił tytuł: Krajobraz polski piękno, które trzeba ocalić. Na plakacie widniał namalowany akwarelą fragment sielskiego, nizinnego krajobrazu. Artysta utrwalił jego piękno w najbardziej soczystej porze roku. Jasne, czyste tło i odbijające się na nim rozmaite odcienie zieleni zawsze działały na mnie kojąco. Intrygujący, napisany na plakacie, niby gęsim piórem, fragment wiersza Tadeusza Gajcego pod tytułem Noc (…) Żebym pamiętał: jest ojczyzna w gałązce dymu, w ogniu blasku, a ja nakryty śniegiem chmury ziemi tej skąpej jestem równy (…) wprawiał mnie w stan refleksji i skłaniał do zadumy nad historią naszej rodziny...

Postać wuja i jego artystyczna działalność budziły zawsze moje ogromne zaciekawienie i niekłamany podziw. Był tajemnicą, osobowością magnetyczną. Jego głos, opowieści, pamiątki z zagranicznych podróży w czasach, gdy zagraniczne podróże nie były tak popularne i przede wszystkim możliwe jak dziś pobudzały moją wyobraźnię, a spotkania ze znanymi twórcami, muzykami, aktorami i poetami stawały się doświadczeniem, prawie że mistycznym. Oto sławni ludzie, występujący na międzynarodowych scenach zasiadali do czarnego fortepianu w naszym salonie albo śpiewali a capella właśnie dla nas, po prostu dla nas, żeby uprzyjemnić rodzinne spotkanie. Stawali się wtedy tak bliscy…

Nasze drogi zawodowe – mojego wuja i moje – nigdy się nie przecięły. Czy to z racji dzielącej nas odległości, czy też różnicy wieku… Rozwój moich zainteresowań artystycznych, próby sił wokalnych, aktorskich, organizacyjnych, a nawet reżyserskich miały miejsce na Śląsku, podczas gdy wuj tworzył i działał w centrum Polski. Może jednak gdzieś w przestrzeni krzyżowały się i splatały nasze myśli, cele i pragnienia.

Piwnica i całe jej artystyczne dziedzictwo powróciły do mnie po latach, w wieku, w którym ten dar, ten skarb zaklęty w kroplach pamięci o twórcach, muzycznych chwilach uniesień, słowach (również w trzech językach obcych, którymi akurat władam przypadek?) byłam w stanie przyjąć. Maszynopisy, rękopisy, notatki, nagrania, plakaty, artefakty i zdjęcia trafiły do mnie. Dlaczego ja? Dlaczego na mojej drodze, niczym na turystycznym szlaku fascynującej wędrówki, pojawiają się ludzie i czytelne znaki zmuszające do ciągłego odkrywania tego piwnicznego skarbu? To pytanie nie do mnie, to pytanie do Darczyńcy. Dlaczego więc? By ocalić od zapomnienia? Może...
A może nie tylko.... Może nie trzeba w ogóle tego pytania zadawać, może po prostu trzeba iść…, zagłębić się w to i z tym zespolić.

(...)

P
łynęłam tak po tym zdawało się bezkresnym morzu piwnicznych wspomnień i wiedziałam już, że będę musiała skorzystać z kół ratunkowych, wybrać „telefon do przyjaciela, „pół na pół po to, by przesunąć się o ćwierć wyżej w moich poszukiwaniach prawdy o Piwnicy… Dryfowałam… I nagle na horyzoncie moich marzeń pojawiły się nie tylko koła ratunkowe, lecz także statek, który zabrał mnie na swój pokład i płynie ze mną tam, gdzie chcę dotrzeć. Telefony odbierają właściwi ludzie, którzy uwierzyli w mój głos, którzy chcieli się spotkać, którzy dali się poznać. Wyciągnęli ze swoich kieszeni puzzle i ofiarowali je, bym mogła dopełnić układany przeze mnie obraz. Opowiedzieli mi o swojej wdzięczności dla mojego wuja, za którą ja z kolei jestem im wdzięczna. Podzielili się swoimi brzmieniami, wybrzmieniami, pobrzmieniami, nutami, półnutami, ćwierćnutami, ciszą, pierwszym i drugim oddechem, bemolami i krzyżykami na sinusoidalnej pięciolinii ich życia…"


 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego